Do przodu
Komentarze: 0
Bywają momenty, kiedy czuję się jakby dokładano do mojego plecaczka życia coraz więcej i wiecej. Jakby ktoś chciał sprawdzić jaki jest faktyczny stan mojej wytrzymałości. Przygnieciona do podłoża, jednak nie na tyle by skomponowac się z jego chropowatą powierzchnią, wciąż prę do przodu. Niby może wolniej i mniej pewnie ale jednak. Krok za krokiem. I zaczynam się sama sobie dziwić, bo człowiek w zasadzie jest w stanie wiele wytrzymać. Z zaciśniętymi zębami, z palcami zwiniętymi w pięści i z "kurwa" na ustach. Bo te wszystkie problemy, z którymi stykamy się oko w oko i z którymi uczymy się oswajać, po kilku głębszych oddechach przestają się nam wydawac tak niesłychanie bardzo skomplikowanymi. Okazuje się, że przeważnie zawsze jest gdzieś wyjście awaryjne. Perspektywa, jaką dają upływające godziny, miesiące studzi emocje i pozwala na szczyptę racjonalnego, już nie tak rozpaczliwego spojrzenia. Koniec z użalaniem się nad rozlanym mlekiem. Świat się nigdy nie zatrzymuje nad pojedynczymi tragedyjkami. Pędzi do przodu. Wciąz i wciąż.
Dodaj komentarz